Mimo że przełom października i listopada zaskoczył wszystkich ciepłymi dniami, większość z nas z niepokojem patrzy na zimę. Zarówno prąd, jak i gaz czy węgiel, kosztowo poszły bardzo mocno w górę. Dodatkowo ten ostatni jest towarem deficytowym nawet na Górnym Śląsku. Jednak nadmierne oszczędzanie na ogrzewaniu to nie jest dobre rozwiązanie. Dlaczego?
Mieszkania spółdzielcze pod lupą
Z definicji, każde mieszkanie, czy to we wspólnocie czy w spółdzielni, musi mieć odpowiednią temperaturę w zimie, aby zapewnić termo ogrzanie całego budynku. Z tego tytułu, jeżeli sąsiad z boku nie grzeje lub mieszkanie stoi puste, zwyczajnie ciągnie zimno. Tak samo, gdy sąsiedzi mieszkający w bezpośrednim sąsiedztwie, zamiast grzać, wietrzą i nie dbają o rozsądną temperaturę.
Zobacz również: Wszystko co musisz wiedzieć o umowach najmu.
Bywa również i tak, że mieszkańcy w obawie przed wysokimi rachunkami, zwyczajnie zakręcają kaloryfer i żyją w chłodzie. Jednak to nie jest rozwiązanie ani praktyczne, ani rozsądne ani oszczędne. Warto pamiętać o tym, że większość organizacji tego typu ma odgórne zasady, w myśl których, w lokalach mieszkalnych rekomendowana temperatura waha się do 18 do 20 stopni. Mieszkaniec tego budynku powinien bezwzględnie dostosować się do tych wymagań.
Mieszkańcy dopłacają do tych co oszczędzają?
Swego czasu było głośno o pewnej mieszance jednej z gdyńskich spółdzielni mieszkaniowych, która mimo, że przez cały rok nie miała włączonego ogrzewania, musiała słono dopłacić. Żyła w przeświadczeniu, że skoro w jej mieszkaniu temperatura nie spada poniżej 19 stopni, to nie musi grzać w swoim mieszkaniu. Zapomniała jednak, że ciepło czerpała od sąsiadów. I przez to właśnie naliczono jej aż 496 złotych dopłaty. Wszystko zgodnie z obowiązującymi w spółdzielni zarządzeniami.
Dlatego też najgorszą sytuacją jaka może być, to utrzymywanie w swoim mieszkaniu zamkniętych kaloryferów zimą. Zdecydowanie rozsądniejszym rozwiązaniem jest odkręcenie ich chociaż na jeden stopień. Spowoduje to nie tylko zmianę powietrza w pomieszczeniach, ale i nie przyczyni się do utraty energii cieplnej przez sam budynek. Warto dodać, że minimalną temperaturę w mieszkaniach reguluje rozporządzenie ministra infrastruktury w sprawie warunków technicznych jakim powinny odpowiadać budynki i ich usytuowanie.
Zapomnijmy o słowach minister
Wciąż nie milkną echa wypowiedzi pani minister klimatu i środowiska Anny Moskwy. W jednym z radiowych wywiadów radziła, aby ustawić termostat w swoich mieszkaniach na 17-19 stopni. Wypowiedź wysokiego rangą polityka w takiej sprawie była co najmniej kuriozalna. Zaogniła ona ogólne niezadowolenie społeczne z takiego stanu rzeczy. W internecie nie brakuje wypowiedzi specjalistów, w tym lekarzy ale i inżynierów, którzy jasno wskazują, że taka temperatura utrzymująca się przez długi czas niekoniecznie jest optymalna dla utrzymania zdrowego organizmu. Odporność buduje się w zupełnie inny sposób.
Sprawdź też: Naturalne sposoby na odporność. Przemyśl to dobrze!
Oszczędzanie na ogrzewaniu – to kradzież ciepła!
Sąd Najwyższy już dawno zajął się sprawą osób, które nie ogrzewają swojego mieszkania, żerując tym samym na innych lokatorach. W wyroku z 2020 roku, sędzia Sądu Najwyższego, Leszek Bosek jasno napisał, że korzystanie z ciepła dostarczanego przez sąsiednie ogrzewane pomieszczenia nie jest rzeczą zwalniającą z opłaty. Sprawa dotyczyła pewnego mieszkańca Łodzi, który wytoczył proces swojej spółdzielni mieszkaniowej. Chciał zwrotu zadatku płaconego przez cały rok na ogrzewanie udowadniając, że on miał kaloryfery zakręcone. Niestety, nie wziął pod uwagę, że za takie czyny można ponieść również karę.